loader image
Przejdź do treści

Vita & Familia

Strona główna » Pewnego ranka w jednym z domów w Zaściankach

Pewnego ranka w jednym z domów w Zaściankach

Pewnego ranka w jednym z domów w Zaściankach urodziła się mała dziewczynka…

Tak, w moim domu urodziła się moja córka Ewa.

A zaczęło się od tego…

Po pierwszym porodzie, który był wywoływany oksytocyną, przyspieszany, znieczulony, na szczęście zakończony drogami natury. Po porodzie, który przyniósł nam na świat Patrycję, bardzo zapragnęłam urodzić Ewę w naszym domu. W spokoju, wśród bliskich, bez stresu, bez pośpiechu, w pełnym zaufaniu do siebie i swojego ciała, które doskonale wie, jak wydać na świat dziecko.

Początkowo sądziłam, że nie mogę być zakwalifikowana do domowego porodu, okazało się jednak, że nie ma przeciwwskazań i pojawiła się kwestia decyzji mojej i Mariusza – czy chcemy i czy jesteśmy na to gotowi.

Ja byłam i chciałam od początku, ani razu nie pojawił się u mnie lęk, czy niepewność w związku z porodem w domu, jedynie, że może być potrzeba udania się do szpitala, to był właściwie jedyny lęk. Mariusz początkowo zupełnie nie chciał, z czasem uznał, że jest na to otwarty. Tak też poznaliśmy cudowną położną Gosię, która przyjęła na świat naszą drugą córeczkę.

A było to tak…

Pierwszy styczniowy poniedziałek, obudziłam się o 7.30, wyspana, poczułam, że zaczynają odchodzić mi wody. Szybko sprawdziłam, czy są czyste i zadzwoniłam do Gosi z informacją, że zaczęło się, ale nie ma pośpiechu, bo nie mam skurczy.

Poszłam z Patrycją do łazienki na poranną toaletkę, Mariusz też już wstał.

Nie zdążyłam zjeść śniadania, bo zaczęły się skurcze, które nie pozwalały mi oddalić się od łazienki, jednak były całkiem delikatne, dałam znać Gosi, że wciąż nie ma pośpiechu, jednak są znaki na wkładce, że coś się dzieje. Gosia mimo to postanowiła przyjechać i zbadać etap. I dzięki Bogu, że tak postanowiła 😅

Po piętnastu minutach od rozmowy skurcze nagle nasiliły się do tego stopnia, że potrzebowałam klęczeć i z całych sił ściskać Mariusza za rękę, Patrycja klęczała obok mnie, w skupieniu i oczekiwaniu 💙

Kiedy przyjechała Gosia, okazało się, że jest pełne rozwarcie i Ewa już bardzo chce być z nami…

Skurcze były bolesne do tego stopnia, że mam wrażanie, że wciskałam Mariusza tak bardzo, że nikt inny tego by nie wytrzymał, a skurczy nie było mało…

Co niesamowite i piękne w naturze porodu, to że między skurczami czułam zupełne ukojenie, spokój i ani odrobiny bólu… Gosia przykładała mi ciepłe okłady, które były po prostu ukojeniem dla ciała i ducha. Miałam przygotowaną całą torbę rzeczy, które mogły przynosić ulgę, dyfuzor, olejki, tens, piłeczki do masażu, ale nikt nawet nie zdążył do tej torby zajrzeć 😅 okazało się, że mój mąż i pełne spokoju kobiety wokół mnie, że to było moje naturalne znieczulenie 💙

Zaraz po przyjeździe Gosi pojawiła się Ania, moja przyjaciółka, która zaopiekowała się Pati do samego końca porodu. Trochę rozmawiały, przyglądamy się, bawiły, jadły, a wszystko to w radości oczekiwania, w ciekawości i spokoju. Na ostatnie minuty pprodu dojechała Ewa, druga położna, która razem z Gosią się mną opiekowały.

Po pół godziny silnych skurczy poczułam, że Ewa właśnie się rodzi i po chwili miałam już ją na rękach, nie wierząc, że to wszystko wydarzyło się w mojej łazience…

Okazało się że Ewa rodziła się twarzą skierowaną do Patrycji i to Patrycja szybciej niż ja widziała buźkę swojej siostry… 💙

Kiedy miałam Ewę na rękach, Patrycja podeszła, przyglądała się, a ja miałam blisko siebie moje dwie cudowne córki, ukochanego męża i kobiety, które wspierały mnie niesamowicie…

Po porodzie przyjechały jeszcze dwie bliskie mi kobietki, robiły zdjęcia, cieszyły się z nami, poprosiłam by zamówiły sushi, bo Mariusz uwielbia, a ja chciałam zwykłej owsianki 😅 był czas na kawę i powrót do spokoju.

W domu zapanowała atmosfera świętowania, radości, szczęścia. Energia mocy i siły właśnie ucichła, przyszedł czas na miłość, wdzięczność, ukojenie, spokój i niepojętą łaskę Boga… 💙

Tak właśnie w przeciągu dwóch i pół godziny przyszła na świat Ewa, a ja wciąż nie mogę uwierzyć, w to jak niezwykle piękny to był poranek.

Skip to content